„Czas leczy rany” – motto NFZ?

Dużym problemem dla chorych jest obecnie czas oczekiwania na wizytę u lekarza. Niejednokrotnie przekraczający pół roku. Być może NFZ, w trosce o pacjentów uznało, że „czas leczy rany”. Nie do wszystkich niedowiarków to jednak przemawia i tacy natręci chcą jednak spotkania z lekarzem. Znamy kilka sprawdzonych sposobów, które skrócą okres oczekiwania.

Pierwszą metodą jest rezerwacja wizyty u lekarza każdej specjalności na nadchodzący rok. A nóż widelec zachoruje się tuż przed wyznaczonym terminem, a przezorny zawsze… Jeśli jednak niestety nie zachorujemy a wizyta jest zaklepana, można za 30 złotych odsprzedać naprawdę potrzebującym. Idąc dalej w tym kierunku, można zamawiać po 10 wizyt u każdego i sprzedawać te wizyty. Jednak to temat mieszczący się w kategorii „sposób na biznes”, a nie „zdrowie”.

Drugą metodą jest zamówienie wizyty telefonicznie, podając się za jakiegoś znanego posła, czy senatora. Termin oczekiwania na wizytę w tym przypadku wynosi maksymalnie 15 minut. Jednak ustalmy termin za tydzień. W ośrodku zdrowia, zwalimy winę na roztargnioną panią w recepcji, która źle zanotowała imię i nazwisko.

Następna metoda jest dla osób zdesperowanych. Kradniemy lizaka, za kradzież dostaniemy miesiąc pudła. W tym czasie możemy symulować dowolne choroby i zostaniemy gruntownie przebadani.
Jak wiadomo Polak potrafi i jeśli ktoś ma inne sposoby, czekamy na podpowiedzi.